Gdy kontrola zostaje bezradnością: próba stworzenia idealnej atmosfery

W życiu zdarzają się momenty, kiedy wszystko, co poddawaliśmy rygorystycznej kontroli, niespodziewanie wymyka się spod naszych rąk. Mimo wcześniejszych starań, zamiast satysfakcji czujemy bezsilność. Ta sytuacja często dotyczy prób organizowania tzw. dobrej atmosfery, której tak bardzo pragniemy.

Wszystko wygląda wprost idealnie – jest czysto, schludnie i przytulnie. Każdy szczegół jest dopracowany do perfekcji, nie ma miejsca na najmniejszy bałagan. Wytworna elegancja panuje na talerzach – jak w reklamach skierowanych do niezwykle zamożnych osób. Detektyw Monk miałby prawdziwy orgazm estetyczny. Jednak my czujemy pewien niedosyt – brakuje nam dobrej atmosfery. Właśnie tutaj leży problem.

Kiedyś, wiele lat temu, dobry lokal to taki, który serwował piwo – a takich miejsc nie było wiele. W jednym z nich występował pan Krzycho, grający na żywo za pomocą dwóch łyżeczek i swojego uzębienia. Nic nie było dla niego problemem – potrafił zagrać każdy utwór na życzenie klientów, w zamian za piwo. Lokal miał swój unikalny klimat, tworzony przez różnorodnych gości – od zwykłych pijaków, przez studentów, do mecenasa w sweterkach i artystów. Wszystkich łączyło piwo – nic więcej nie było potrzebne. Jak daleko to od obecnych czasów…

Dzisiaj sytuacja wygląda inaczej. Kelnerowi wystarczy jedno krzywe spojrzenie, a elegancko ubrany klient odwraca się, by już nigdy nie wrócić. Inny gość wpada w szał, gdy musi drugi raz powtórzyć swoje zamówienie. Jeszcze inny robi awanturę, bo zabrakło węgorza, który figuruje w menu! Teraz na samą myśl o wymianie brudnej szklanki kelner jest bliski wybuchu złości. Inny kelner zły na cały świat nie myje rąk po korzystaniu z toalety. Jeszcze inny obsłużę klienta wolniej i pomyli się przy wydawaniu reszty, jeśli ten nie spodoba mu się od pierwszego wejrzenia.

W dzisiejszych czasach czujność jest kluczowa. Jak można być uprzejmym i uśmiechniętym, jeśli nie masz pewności, czy rozmówca Cię nie obraża? Jak można się zrelaksować na imprezie, kiedy pewien elegancki mężczyzna zbyt długo tańczy z twoją żoną? Jak gospodyni ma czuć się swobodnie, kiedy goście nie wyrażają entuzjazmu po pierwszym kęsie jej potrawy? Jak można się bawić bez trosk, kiedy trzeba wrócić samochodem, bo szkoda na taksówkę? Jak tu być beztroskim, kiedy złodzieje polują na twój nowy samochód, konkurenci chcą cię zniszczyć, w pracy wszyscy coś knują, czekasz na ważny telefon, który nie dzwoni, podejrzewasz, że sąsiad korzysta z twojej wycieraczki… I jak tu tworzyć dobrą atmosferę, kiedy sama dobra atmosfera jest podejrzana?

Obawiam się, że ten felieton może być odczytany jako brak didaskalii i niedostateczną liczbę zaimków. Pewnie ktoś czegoś przeoczy, a ktoś inny zrozumie coś na odwrót lub w ogóle nic nie zrozumie. Inni mogą poczuć się urażeni. Podejrzewam, że osoby, które mogłyby dodać wartościowy komentarz, znowu tego nie zrobią. Miało być tak fajnie…